POLISH SUPER FOODS
14:57:00Czytając odkrycia amerykańskich dietetyków, trenerów gwiazd i fitnessowych blogerek popadamy w wir zakupów zdrowych produktów żywieniowych i suplementów nie przejmując się ich wysoką ceną i utrudnioną dostępnością. Szczególnie chętnie kupujemy tak zwane „superfoods”. Co to takiego? Według definicji – „jest to żywność, która w swoim składzie zawiera wyjątkowe duże stężenie cennych dla organizmu człowieka składników”. Powstawanie list takich „superfoods” to niezmiernie ciekawe zjawisko, ale niestety większość informacji na ten temat czytamy z przedruków amerykańskich gazet lub ze stron i blogów sponsorowanych przez firmy zajmujące się sprzedażą tego typu produktów. I wcale nie zamierzam się sprzeczać na temat walorów zdrowotnych jagód goji, nasion chia, spiruliny, grzybów shitake czy młodego jęczmienia. Chciałabym tylko zwrócić uwagę, że jest też całe mnóstwo równie wartościowych rodzimych produktów, których może Jessica Alba nie jada codziennie na śniadanie a trenerzy personalni z Los Angeles nawet o nich nie słyszeli. Są za to tanie, bardzo popularne w naszym kraju i szeroko dostępne. Ich smak znamy od dzieciństwa. Żeby w szaleńczym pędzie za tym co zdrowe i „fit” nie zbankrutować i nie zapomnieć o „gwiazdach” dostępnych na wyciągnięcie ręki proponuję krótką listę rodzimych „super foods”.
- . Len – najlepszy w postaci mielonej, podwójnie odtłuszczony. Kiedyś polecało się go na problemy z żołądkiem. Len to przede wszystkim źródło łatwo przyswajalnego białka i kwasów tłuszczowych omega 3 i 6, a także witamin A, E i F. Wspomaga pracę przewodu pokarmowego, działa przeciwnowotworowo i przeciwzapalnie. Zawiera sporo błonnika, co jest ważne dla osób odchudzających się. Doskonały do zagęszczania sosów i zup, można go też użyć do skomponowania własnego musli oraz do wypieków. Z kolei olej lniany ze względu na dosyć niską temperaturę dymienia najlepiej spożywać na zimno, np. skrapiając nim sałatki..
- Kasze – prawdziwy skarb polskiej kuchni. Na tle rodzimej gryczanej, jęczmiennej i jaglanej kuskus i bulgur wypadają dosyć słabo ;) Kasza jęczmienna (pęczak lub łamana) nie dość, że zawiera więcej białka i błonnika od ryżu (gdyby tylko „koksy” to wiedziały!) jest też źródłem przeciwutleniaczy i witaminy PP, która obniża poziom złego cholesterolu i poprawia wygląd skóry. Kasza gryczana to z kolei obok białka skarbnica kwasu foliowego, magnezu, cynku, manganu, potasu i fosforu, a więc pierwiastków szczególnie ważnych dla osób ćwiczących. Kasza jaglana z kolei wyróżnia się największą zawartością witamin z grupy B, odpowiedzialnych zwłaszcza za prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego.
- Rzodkiewka i szczypiorek – warto zwrócić na nie uwagę, tym bardziej że właśnie zaczyna się sezon na nowalijki. Szczypiorek zawiera sporo witaminy C, PP i karotenu, ale jego asem w rękawie jest siarka, która poprawia trawienie, wygląd skóry i włosow i działa przeciwzapalnie. Rzodkiewka z kolei to doskonałe źródło potasu, pierwiastka niezbędnego w diecie osób trenujących.
- Maślanka i kefir – zawierają sporo wapnia, dużo witamin, dobroczynnych bakterii i są niskokaloryczne. Dobrze gaszą pragnienie i z powodzeniem mogą być używane w kuchni zamiennie z popularnym jogurtem naturalnym jako dodatek do koktajli, musli i zup.
- Biały ser twarogowy – 100 gram chudego twarogu zawiera około 85 kcal i 18 gram białka ( w postaci łatwo przyswajalnej kazeiny), do tego witaminy A, D i E. Dla porównania standardowy shake białkowy zawiera około 22 g białka. Czy trzeba mówić więcej?
- Szczaw – pokochaliśmy już z powrotem szpinak i jarmuż, szczaw wraca na polskie stoły troszkę wolniej… A szkoda, bo jest cennym źródłem witaminy C, beta-karotenu, żelaza i wapnia. Polecany do zup i sałatek.
- Ziemniaki – tak, to nie jest błąd. I wcale nie chodzi o bataty! Nasze polskie ziemniaki wcale nie są takim pustym „zapychaczem”. Posiadają więcej potasu od swoich „słodkich” kuzynów, a pierwiastek ten poleca się uzupełniać po regularnym treningu, gdyż tracimy go z potem, a jest niezbędny do pracy i regeneracji mięśni. Oczywiście, żeby wykorzystać cenne właściwości ziemniaków bez uszczerbku dla figury lepiej jedzmy je w postaci pieczonej lub gotowanej na parze zamiast frytek lub puree z masłem
- Drożdże – czekajmy z niecierpliwością aż z najgłębszego zakątka w sklepie wylądują na półce ze zdrową żywnością. Dlaczego? Bo są naturalnym suplementem i prawdziwą bombą witaminową – w 100 gramach drożdży występują prawie wszystkie witaminy z grupy B w ilościach przekraczających nasze dzienne zapotrzebowanie! Do tego naprawdę sporo potasu, cynku, żelaza i fosforu.
- Kwaszonki – proces kwaszenia to swoista magia, bo wykorzystanie węglowodanów do fermentacji sprawia, że warzywa kiszone mają mniej kalorii niż świeże (że też nikt nie wymyślił kiszonej czekolady!). 1 kiszony ogórek to tylko 10 kcal, łyzka kapusty ma około 12 kcal. Ponadto są żródłem witaminy C i A, błonnika i witamin z grupy B. Nie dość, że na pewno od nich nie przytyjemy to mogą skutecznie podkręcić metabolizm.
- Olej rzepakowy – nie mogłam się powstrzymać! Jasne, że oliwa z oliwek, olej sezamowy, kokosowy, z pestek winogron i dyniowy mają swoje cenne składniki, ale nasz najpopularniejszy olej rzepakowy poprzez najniższą ze wszystkich dostępnych olejów zawartość kwasów tłuszczowych nasyconych (tych złych) i wysoką temperaturę dymienia (co daje dużą uniwersalność zastosowań) czyni go prawdziwym królem tłuszczów. Jeśli kogoś jeszcze nie przekonałam, to dodam, że olej rzepakowy zawiera 11 razy więcej od oliwy z oliwek dobroczynnego kwasu omega-3, który wspomaga pracę mózgu i serca.
A zatem polecam wycieczkę do warzywniaka na rogu i życzę
smacznego!
0 komentarze